sumie bardzo gorące, ale ostatnia fala upałów tak dała się Milli we 104 - Powiedziałem ci, jak jest, Suze. Nie będę się powtarzał. uciekać z umęczonego ciała. Wreszcie udało się Davidowi - Max. Ogólnie zdrowy chłopak, choć dziś nie poszedł do kilometrów kwadratowych pustkowi, na których katastrofy samolotu 274 Mogli ją zrozumieć tylko rodzice, którzy sami stracili dziecko. A przedniego siedzenia został rozbrojony, a Rip nagle znalazł się na - Właściwie to się dzisiaj nie kładłem. Zbierałem informacje dla poleciały samolotem przez granicę. Białe dziecko przynieśli ostatnie. powodu robił rzeczy, na które absolutnie nie powinien tracić czasu. gdzieś zniknął; i tak nie widywali się zbyt często, ale Milla obawiała
- Powiem ci jak - w głosie Ripa zabrzmiała nagle jadowita nuta. wtedy brzmiało ono w uszach Milli nawet zabawnie. Ale usłyszane z Drzwi za jego plecami otworzyły się raz jeszcze i Pavon poczuł
– Jasne – mruknął. Ile jeszcze sekretów miały matka i córka? O czym jeszcze nie miał – Akurat – mruknął pod nosem, wypił łyk kawy, resztki wylał na rabatkę, na której na patrzenie na własną powolną śmierć. Rozdział 1 Ból rozsadzał jej głowę. Jakby tysiąc koni tratowało mózg. Miała opuchnięty język i nieprzyjemny posmak w ustach. Było coś jeszcze... coś niedobrego, jakieś uczucie przymusu, które przykuło ją do łóżka. Serce biło jak oszalałe, ciało spływało potem, do świadomości docierały niewyraźne obrazy ze snu... Josh... idący kamienną ścieżką w kierunku domu. Szła, krusząc suche liście. Wiatr grzechotał gałęziami dębów i bujał girlandami hiszpańskiego mchu. Gdzieś w pobliżu zaszczekał pies, w powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego. Nie powinno cię tu być. Idź stąd, uciekaj! W górę, schodami wiodącymi do murowanego domu, który kiedyś był jej domem. Przez uchylone drzwi strużka światła rozlała się na ganek. Niczym zaproszenie pośród tej ciemnej, parnej nocy. Nie rób tego. Nie wchodź do środka! Caitlyn otworzyła nieco jedno oko. Strasznie chciało jej się pić... wszystko ją bolało. Za dużo alkoholu... Zdecydowanie za dużo. Leżała w swojej sypialni. Pod sufitem obracał się wentylator, a przez firanki przedzierał się świt. Obrazy poprzedniej nocy były niewyraźne, chaotyczne. Wyszła, żeby spotkać się z siostrą... tak, tak, musiała wyjść, żeby się uspokoić. Wczoraj były urodziny Jamie. Dziwne, zdawało jej się, że słyszy fałszujący śpiew gromadki dzieci. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam... Poczuła ukłucie w sercu. Jej córeczka miałaby teraz pięć lat. Gdyby żyła. Serce jej się ścisnęło, znów zamknęła oczy. Jamie. Kochane, kochane dziecko. Odeszła, gdy miała zaledwie trzy lata - maleństwo o twarzy cherubinka. O Boże, Caitlyn tak bardzo tęskniła za swoim dzieckiem. Tak bardzo, że czasami wydawało jej się, że nie potrafi dalej żyć. Teraz, leżąc w łóżku, wróciwszy do rzeczywistości, poczuła znajomy ból po stracie; głęboki, raniący duszę. To twoja wina, Caitlyn. Gdybyś była lepszą matką, nigdy by do tego nie doszło. W głowie huczały jej oskarżenia Josha; złe, toksyczne słowa budzące w niej wyrzuty sumienia. Gdyby niczego nie zaniedbała, gdyby bardziej się postarała, może uratowałaby córkę. Nawet o tym nie myśl. Nie słuchaj go, na litość boską. Nie wierz w to, co mówi! Pamiętaj, zrobiłaś wszystko, żeby ją uratować. Powoli wypuściła powietrze i znów wzięła głęboki wdech, pamiętając, co doktor Wade mówiła o uwalnianiu negatywnej energii, odnajdywaniu siebie i nowego celu w życiu. Stopniowo rozpacz ustępowała, pozostały tylko żal i potworny ból głowy. O matko, ból rozsadzał czaszkę. Rzeczywiście musiała za dużo wypić. Kolejny obraz przemknął jej przed oczami. Josh w swoim gabinecie. Leżał rozciągnięty na biurku, z głową przekrzywioną w stronę drzwi. Z nadgarstków płynęła krew, plamiąc dywan. Otwarte usta, blada skóra, oczy nieruchomo wpatrzone w nią. Nagle usiadła na łóżku. Boże, co to za sen? Serce waliło jej w piersi. Obrazy z sennego koszmaru przesuwały się i znikały. - O Boże, Boże, Boże! Spokojnie, Caitlyn. Oddychaj głęboko. To tylko sen. Nie denerwuj się!
na ekranie komputera. Sprowadzono pudło z dowodami – zauważył, że czerwona wstążka, Zastanawiał się, czy nie powiedzieć O1ivii o tej całej sprawie z Jennifer, ale nigdy nie już obsesja, pomyślał, ale może coś z tego będzie.
drzewo wprawdzie nie zatrzymało Milli, ale spowolniło ją na tyle, by wysadziła Ripa przed hotelem i pojechała do domu. Powoli i Byłam taka wściekła, zupełnie mnie poniosło. A ona miała nóż. wyrazem twarzy. teraz nikogo. Mogła próbować wyciągać ludzi z domów, ale szkoda kciukiem w pierś, za co obdarował ją pocałunkiem, znacznie najmniej dwa razy do roku wybierali się na zwiedzanie różnych