- Ja miałabym mieszkać w zamku? - powtórzyła z nie¬dowierzaniem. Buzia małego była mokra od łez. Wyciągnął rączki do Tam-my, która na ten widok przeżyła potężny wstrząs - kolejny w ciągu zaledwie kilku minut. Henry do tej pory nikogo nie rozpoznawał! Serce podskoczyło jej w piersi z radości. PS - Charles Debourier, ambasador. - Jest mi pani potrzebna. - Och, nie! - Doprawdy? - zdziwiła się uprzejmie. Otto był jeszcze starszy niż Dominik i ledwo mówił po angielsku, ale żywił taką samą miłość do drzew jak Tammy. Mimo trudności językowych już po pięciu minutach byli przyjaciółmi i zgodnie pochylali się nad planami, na których Otto rozrysował ogród swoich marzeń. Od dziesięciu lat nie mógł uzyskać pozwolenia na zrobienie czegokolwiek, więc tylko snuł wizje i przelewał je na papier. - Jak to? Przecież tu siedzę, rozmawiam z tobą, nalałem ci wody... Nigdy w życiu nie podniosła na nikogo ręki, a tego dnia w ciągu zaledwie trzech godzin rzuciła w tego człowieka mlekiem w proszku i uderzyła go w twarz. - Mam dla ciebie miłą wiadomość. Twój znajomy Pilot wciąż myśli o tobie i właśnie wypatruje na niebie naszej - Mały Książę popatrzył zdumiony na Różę. Ona jednak w tej chwili udawała, że jest bardzo zajęta starannym - Kolację jemy na dole. Zaraz siadamy do stołu. - Czy jesteś prawdziwy? - spytał Gołąb Podróżnik.
- Jak widzisz, śpi jak suseł i pewnie pośpi jeszcze dłu¬go, wziąwszy pod uwagę, o której wreszcie zasnął. i ochłonąć po śmierci córki. Miała przywieźć Henry'ego do¬piero wtedy, gdy będzie to konieczne. Tymczasem on omal nie trafił do domu dziecka! - wybuchnął z gniewem. - Nie - Sądzę, iż najbardziej wstydzi się tego, że nie ma przyjaciela i sam nie umie być przyjacielem. Nawet dla samego
- Bo tak trzeba. I do Sylwii. mężem. Czyli w jej oczach tylko on ponosił winę. zamachnął się na dziewczynkę. - Tu się pracuje, panienko.
- Myślę, że powinniśmy zacząć od twojej wersji tej historii. - Przed chwilą właśnie to zrobiłem - odpowiedział z zadowoloną Imogen i Chloe były tak przestraszone, że bez dyskusji zastosowały się
- Nie, a powinien? Ciekawe, jak ten jej kapitalny facet radził sobie z Hen-rym. Czy nie musiał go aby przewinąć? - Widzisz, jak ci świetnie idzie? Urządzasz ogrody, ukła¬dasz menu. Spokojnie możesz zarządzać zamkiem. - Ale możesz - wszedł jej w słowo i zgodnie ze swoim planem podał jej czek. - Chyba niewielu - przyznała Róża. - A jak go poznałeś? - Z przyjemnością. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY